Kumpel do ruchania 5
~ z dedykacją dla użytkownika digimon234
Gapiłem się w okno, siedząc samemu w ostatniej ławce i oglądałem ze znudzeniem pojedyncze płatki śniegu wirujące nad szkolnym trawnikiem. Strzała nie przyszedł tego dnia do szkoły. Napisał mi rano, że ma "ważniejsze sprawy" do załatwienia. Nie pytałem o co chodzi. Nauczyłem się już nie zadawać mu zbędnych pytań. Takie było moje miejsce w hierarchii. Gdyby Strzała uznał, że "ważne sprawy" jakoś mnie dotyczą, dałby mi znać. Tak przynajmniej wtedy myślałem.
Było dość wcześnie w roku na opady śniegu. Dopiero zbliżał się długi weekend listopadowy. Odkąd skończyliśmy podstawówkę, długi weekend zwykle oznaczał, że któryś frajer ze szkoły będzie miał wolną chatę na kilka dni i zrobi imprezę pod nieobecność rodziców. W tym roku tym frajerem był Siepecki.
Siepet, bo tak też na niego mówili, był z równoległej klasy i raczej w typie bogatego gówniarza z dobrego domu niż osiedlowego dresika. Nie był jednym z nas. Jego rodzice byli znanymi prawnikami i mieli siana pod dostatkiem. Siepecki nigdy nie musiał martwić się o to, skąd weźmie hajs na fajki, albo czy znów będzie musiał zbierać starego z chodnika pod monopolowym. Gdybyście go nigdy nie spotkali, pewnie założylibyście, że jest rozpieszczonym, aroganckim śmieciem. Ja na pewno tak założyłem, zanim go lepiej poznałem. Ale Siepet taki nie był.
Mimo dorastania w luksusie i pod okiem "idealnych" rodziców, Siepet nigdy nie zachowywał się jak królewicz, ani nie obnosił się z nowymi zegarkami czy ajfonami. W gruncie rzeczy był naprawdę spoko gościem. Może dlatego zyskał respekt nawet tych z nas, którzy najchętniej skroiliby mu portfel w ciemnej alejce. A może też dlatego, że był młodszym bratem Siepeta Seniora.
Nie było takiej osoby w szkole, która nie znałaby historii o starszym Siepeckim. To była jedna z tych miejskich legend, którą za każdym razem powtarzano z nowymi szczegółami, aż w pewnym momencie nikt już nie wiedział, jak było naprawdę. W każdej wersji historia zaczynała się jednak tak samo: kiedy starszy brat Siepeta był w klasie maturalnej, miał postawione zarzuty o ciężkie pobicie jakiegoś typa na imprezie. To wiedzieli wszyscy. Starszy Siepecki zmasakrował kolesia tak, że ledwo go poskładali w szpitalu. Na tym kończyły się jednak fakty i dalej były już tylko coraz bardziej pojebane domysły.
Jedni mówili, że poszło o pieniądze za ćpanie. Inni - że koleś przelizał się na imprezie z dziewczyną Siepeta Seniora na jego oczach. Któregoś razu słyszałem nawet, że ten pobity był tak naprawdę bogu ducha winny, tylko wszedł do złego pokoju w złym momencie i nakrył starszego Siepeta, jak całuje się z innym kolesiem.
Nie ukrywam, że ta ostatnia wersja wydarzeń była moją ulubioną, ale motyw z dziewczyną wydawał się najbardziej prawdopodobny. W każdym razie, to było parę lat temu. Sprawa trafiła wtedy do sądu i starszy Siepecki tylko cudem wywinął się od wyroku więzienia. Większość ludzi gadała, że jego rodzice stanęli na głowie i wyjebali mnóstwo siana na najlepszych adwokatów w kraju. Inni byli przekonani, że sprawa została umorzona w tajemniczych okolicznościach. Krążyły plotki o zniknięciu kluczowych dowodów i zastraszonych świadkach, którzy z dnia na dzień wycofywali swoje zeznania.
Finał tej historii był taki, że starszy brat Siepeta został wyrzucony ze szkoły i słuch po nim zaginął. Co się z nim teraz działo po latach, tego nie wiedział nikt - no, może poza jego najbliższą rodziną. Ale młodszy Siepecki bardzo nie lubił pytań o swojego brata. Zresztą, większość ludzi w szkole bała się poruszać przy nim ten temat. To była jedna z tych legend, które powtarzano wyłącznie za plecami Siepeta, ale jemu to chyba odpowiadało. Życie w cieniu brata kryminalisty miało swoje plusy.
Siedziałem z nosem przyklejonym do chłodnej szyby i myślałem o mrocznej przeszłości rodziny Siepetowskich, kiedy nagle z zamyślenia wyrwał mnie telefon. Wiadomość od Strzały.
"Urwij się z ostatniej lekcji. Jesteś mi dzisiaj potrzebny."
Serce zabiło mi szybciej. Wstyd się przyznać, ale poczułem przypływ radości. Pomyślałem, że może jednak dostanę dzisiaj spust mojego Pana do gardła. Na samą myśl o tym, poczułem jak mi staje. Chyba byłem już uzależniony od jego spermy.
"Gdzie mam iść?" - odpisałem.
Zacząłem się zastanawiać, co Strzała mógł znowu wymyślić. Czy chciał, żebym przyszedł do niego na chatę? Do tej pory obciągałem mu wyłącznie w szkole. Nie licząc tamtej pierwszej gały w parku. Gały, która wszystko zmieniła.
"Odbiorę cię pod szkołą. Tylko żebym nie czekał."
Pół godziny później wystrzeliłem z sali jak pojebany, kiedy tylko rozległ się dzwonek na przerwę. Dosłownie wybiegłem ze szkoły i w kilku długich susach doskoczyłem do ogrodzenia w miejscu, gdzie zawsze przechodziliśmy na skróty. Strzała już na mnie czekał.
- Powiedziałem ci, żebyś się spieszył, pedale - warknął na powitanie.
- Dopiero co zadzwonił-
- Morda. Idziemy.
Sprawiał wrażenie zdenerwowanego. Po jego tonie wiedziałem, że nie ma sensu się tłumaczyć.
Szliśmy przez dłuższą chwilę w milczeniu. Strzała odpalił fajkę w marszu i podał mi paczkę z niemym pytaniem. Skinąłem głową i wyciągnąłem jedną dla siebie.
- Dokąd idziemy? - zapytałem w końcu.
- Do Długiego.
Uniosłem brwi zaskoczony. Długi był lekko starszym typem, który dilował na dzielnicy narkotykami. Właściwie widziałem go na żywo tylko raz, chociaż jego ksywka padała czasem z ust Strzały czy innych typów z osiedla. Poczułem lekki niepokój. Rzadko miałem do czynienia z ludźmi jego pokroju i nie wiedziałem, czego się spodziewać.
- Do Długiego? - powtórzyłem głupio - Po jakieś piguły?
- Nie, kurwa, wymienić się tazosami.
Strzała był bardziej zirytowany niż zwykle. Zacząłem się zastanawiać, co mogło być tego powodem. Czyżby stresował się spotkaniem z dilerem i wziął mnie ze sobą dla dodania otuchy? Ta myśl wydała mi się idiotyczna.
Generalnie nie byłem dużym fanem narkotyków. Zdarzyło mi się raz czy dwa wziąć coś na imprezie, żeby nie wyjść na ciotę, ale generalnie wolałem sobie strzelić piwko. Zresztą, Strzała też raczej nie ćpał. Zwykle kołował jakiś towar dla innych i zbijał przy tym prowizję.
- Chcę kupić piksy na domówkę u Siepeckiego - wyjaśnił po chwili.
Reszta drogi minęła nam w ciszy. Zatrzymaliśmy się przed szarym, smutnym blokiem, identycznym jak wszystkie dookoła. Zanim Strzała wybrał numer na domofonie, zatrzymał się przede mną i chwycił mnie niespodziewanie za kark.
- Słuchaj mnie teraz uważnie, suko - powiedział cicho nachylając się w moją stronę i jednocześnie przyciągając moją głowę do siebie.
- Jak wejdziemy na górę, to masz się nie odzywać w ogóle - kontynuował - Masz trzymać pysk stulony, chyba że ci powiem, że masz go otworzyć, czaisz?
- Tak, Panie - odpowiedziałem szybko.
Czułem narastający strach. W jaką pojebaną akcję się właśnie władowałem?
Strzała zadzwonił domofonem i chwilę później staliśmy już w progu mieszkania Długiego. Otworzył nam jakiś przypakowany koleś z wygoloną na łyso głową. Raczej prywatny bodyguard niż współlokator Długiego - pomyślałem. Zmierzył nas uważnym spojrzeniem, a później pokazał, gdzie możemy rzucić kurtki.
Goryl zaprowadził nas do salonu, gdzie Długi siedział już przy stole. Obok niego leżały nieduże woreczki strunowe z różnymi tabletkami i proszkami. Kiedy tylko wszedłem do pokoju za Strzałą, diler zaśmiał się na mój widok.
- Kuuurwa, myślałem, że tylko sobie jaja robisz - rzucił rozbawiony do Strzały.
- Umowa to umowa, Długi. Wyskakuj z towaru - odpowiedział mój master.
Jego głos brzmiał pewnie i stanowczo, jak rekin biznesu domykający przetarg. Cały czas czułem niepokój i chciałem jak najszybciej stamtąd spierdalać, ale ta nagła zmiana w zachowaniu Strzały była dziwnie podniecająca.
Długi uśmiechał się cały czas wyraźnie rozbawiony, ale wskazał nam dwa krzesła na przeciwko siebie. W tym czasie ochroniarz, który nas wpuścił, usiadł w fotelu w rogu pokoju. Kiedy zająłem miejsce obok Strzały, cały czas czułem na swoim karku baczne spojrzenie goryla. Zacząłem się zastanawiać, czy ma przy sobie broń.
Tymczasem Długi zaczął odliczać śnieżnobiałe tabletki w jednym z woreczków na stole. Nie spieszył się.
- Przelicz czy się zgadza - rzucił woreczek Strzale.
Mój Pan jedynie spojrzał pobieżnie na pigułki i przeniósł wzrok z powrotem na dilera.
- A te drugie? - zapytał.
Długi odwrócił głowę w moją stronę i zmierzył mnie wzrokiem. Nie podobał mi się jego chytry uśmiech, ale wytrzymałem spojrzenie.
- To dla niego? - spytał Strzałę, pokazując na mnie podbródkiem.
- Nie interesuj się, bo kociej mordy dostaniesz - odpowiedział spokojnie Strzała.
Ciśnienie skoczyło mi do góry. Przez chwilę bałem się, że ta pyskówka źle się dla nas skończy, ale mój master miał sytuację pod kontrolą. Długi parsknął tylko i sięgnął po inny, mniejszy woreczek. Było w nim ledwie kilka tabletek, o krwistoczerwonym kolorze. Nawet nie próbowałem się domyślać co to.
- No dobra, to niech się ta twoja suka bierze do roboty - rzucił diler i wysunął się krzesłem do tyłu.
Spojrzałem na Strzałę w szoku. Mój master odwrócił się w moją stronę, ale jego ciemne oczy nie zdradzały żadnych emocji.
- Jazda pod stół i otwieraj pysk - rozkazał mi lodowatym tonem.
Nie mogłem uwierzyć w to co się dzieje. Ale Strzała nie dał mi chwili na protesty. Chwycił mnie mocno za kark i siłą pociągnął w dół.
Z trzęsącymi kolanami, zanurkowałem na czworaka pod stołem. Moja twarz była na wysokości krocza Długiego. Jego spodnie zjechały już lekko w dół. Miałem przed oczami rosnący namiot w bokserkach dilera. Zawahałem się. Dlaczego Strzała kazał mi to zrobić? Tak, byłem jego własnością i mógł ze mną robić, na co tylko miał ochotę, ale to..? To był kompletnie nowy poziom upokorzenia. Sprzedał mnie za narkotyki jak rasową kurwę.
- Bierz się do roboty, suko - usłyszałem znad stołu zniecierpliwiony głos dilera.
Sięgnąłem do jego bokserek i wymacałem twardego chuja. Nie myśląc więcej o tym co robię, zacząłem wypełniać mój suczy obowiązek. Uwolniłem pałę Długiego i od razu się do niej przyssałem. Smakowała inaczej niż kutas mojego mastera, ale ten samczy smak i aromat momentalnie obudziły w mnie uśpione instynkty. Zacząłem pracować głową w górę i w dół, na tyle na ile pozwalał mi stół.
- Kurwa, rzeczywiście zajebiście ciągnie - syknął Długi z wyraźnym zadowoleniem.
Czy Strzała opowiadał o mnie innym ludziom? Czy ktoś jeszcze wiedział, że jestem jego suką? Ku mojemu zaskoczeniu, świadomość że Strzała traktuje mnie jak przedmiot, którym może dowolnie rozporządzać, przyprawiła mnie o ciarki. Czułem jak moja pałka budzi się do życia i zaczyna rozpychać dresowe spodnie.
W pewnym momencie poczułem buta Strzały na swojej wypiętej dupie. Dociskał mnie rytmicznie do przodu, nabijając mój pysk na kutasa Długiego. Zacząłem dławić się twardym chujem, który nie mieścił mi się w całości do gardła, ale mimo to łykałem go dzielnie w rytm narzucany przez mojego mastera. Stęknięcia dilera dobiegające znad stoły oraz świadomość, że ode mnie zależy reputacja mojego Pana dodawały mi sił. Robiłem mistrzowską gałę i ładowałem kutasa tak głęboko, jak tylko dałem radę.
- Wyliż mi jajca, ty mała kurwo - padł rozkaz ze strony Długiego.
Zabrałem się do lizania jego spoconych jaj, a on zaczął sobie walić ręką. Jego szybkie ruchy zwiastowały nadchodzący finał.
- Fuck, zaraz ci zaleję ten głupi ryj - wystękał Długi.
- Morda szeroko, psie - dobiegł mnie głos mojego Pana z drugiej strony stołu.
Posłusznie cofnąłem głowę i wystawiłem język, czekając na przyjęcie spermy. Długi jęknął jeszcze parę razy i w końcu strzelił mi prosto w podniebienie. Jego nasienie było gorzkie, nie tak dobre jak nektar mojego mastera, ale wiedziałem że nie mogę uronić ani kropli. Musiałem być grzeczną suką dla mojego Pana.
- O kurwa, no to poleciałem - wydyszał Długi, kiedy skończył zalewać mi mordę swoją spermą.
Na szczęście miał dobrego cela i udało mi się wszystko ładnie połknąć. Odruchowo sięgnąłem po jego rozgrzanego kutasa, żeby wylizać go do czysta, ale on szybkim ruchem schował swoją mokrą pałkę z powrotem do spodni i wstał od stołu.
- Miło się z tobą robi interesy, Strzała. Na pewno nie chcesz więcej towaru? Twoja suka może jeszcze ojebać gałę Misiowi - zaproponował żartobliwie.
Domyśliłem się, że chodzi o napakowanego goryla. Odwróciłem głowę pod stołem i rzuciłem okiem na ochroniarza. Z tego poziomu widziałem go tylko od pasa w dół. Masował się po potężnym namiocie w kroczu. Na samą myśl o kolejnym kutasie rozbolała mnie szczęka.
- Tyle mi starczy, Długi - odpowiedział Strzała.
Poczułem jak jego ręka szarpnęła mnie do góry za gumkę w bokserkach.
- Wyłaź, suczko, zwijamy się.
zajebiste!
OdpowiedzUsuń