Kumpel do ruchania 1 (revised)

Strzała był moim najlepszym kumplem odkąd tylko pamiętam. Wychowaliśmy się na jednym osiedlu, razem kopaliśmy piłkę pod tym jednym trzepakiem i razem pod tym samym trzepakiem jaraliśmy pierwsze szlugi. Zawsze trzymaliśmy się razem i mieliśmy zajebisty kontakt. Nic dziwnego, że trafiliśmy do tego samego ogólniaka.

Większość czasu w szkole spędzaliśmy we dwójkę, szlajaliśmy się wszędzie razem, jaraliśmy fajki za salą gimnastyczną i siadaliśmy razem w ostatniej ławce. Mieliśmy oczywiście innych znajomych i kumpli, z którymi spędzaliśmy czas po szkole, ale mnie i Strzałę łączyło coś wyjątkowego. 

W pierwszej klasie liceum Strzała wyczaił, że jestem gejem. Jak? Do dziś nie wiem. Chociaż w sumie, jak się nad tym zastanowić, to nie było jakoś wybitnie trudne. Strzała musiał widzieć moje zachowanie w szatni na w-fie, widział w jaki sposób spoglądam na spocone ciała kolegów, jak leci mi ślinka na widok ich sportowych butów i jak rośnie mi namiot w kroczu, kiedy patrzę na delikatnie owłosione łydki chłopaków z klasy. Na początku byłem przekonany, że nikt tego nie widzi i dobrze się maskuję ze swoim pedalstwem. Ale Strzała wyczuł mnie od razu.

On sam nie był gejem, a przynajmniej nie myślał o sobie w taki sposób. Strzała był typowym dresiarzem z osiedlowej bandy - takim co budził postrach w szkole i na dzielnicy. Niby zawsze trzymałem się razem z nim, ale to on był alfą w naszym stadzie. To on był tym męskim, aroganckim, pewnym siebie drecholem, który zawsze pierwszy rwał się do jakiejś przypałowej akcji. Niby obaj byliśmy wysportowani, ale ja zawsze byłem trochę drobniejszy i mniej wyszczekany, a ludzie raczej nie zwracali na mnie uwagi. To Strzała był bardziej w typie przystojnego chuligana, za którym oglądały się wszystkie laski, ale większość bała się podejść i zagadać. On sam rzadko kiedy interesował się dziewczynami. Zresztą, nie potrzebował laski - miał mnie.

Ale wracając do liceum, kiedy to wszystko się zaczęło... Któregoś dnia w pierwszym semestrze, Strzała zaczepił mnie przed jakąś lekcją i zabrał do parku za szkołą na wagary. Zachowywał się inaczej niż zwykle, bardziej szorstko, jakby był o coś wkurwiony. Szliśmy dłuższą chwilę w milczeniu, paląc fajki. Było jeszcze przed południem, w parku było pusto.

- No dobra, powiesz mi co jest grane? Zachowujesz się dziwnie - odezwałem się w końcu.

Mój najlepszy kumpel zatrzymał się, zgasił kiepa butem i rozejrzał się powoli dookoła. Byliśmy sami, wokół słychać było tylko odgłosy natury. Z dwóch stron zasłaniały nas gęste krzaki.

- Wiem, że jesteś pedałem - wypalił spokojnym głosem.

Zamurowało mnie. Przez dłuższą chwilę patrzyłem na niego ze strachem. Nawet nie próbowałem zaprzeczyć - po głosie Strzały wiedziałem, że nie żartuje.

- I co? Zabrałeś mnie tu, żeby mi wpierdolić? - spytałem lekko drżącym głosem.

Nie odpowiedział od razu. Zrobił krok w moją stronę, a ja odruchowo cofnąłem się o krok.

- Strzała, nie musisz-

- Morda.

Czułem narastającą panikę. Nie raz w życiu widziałem, jak Strzała rzuca się do jakichś ziomeczków, którzy krzywo na niego spojrzeli. W stosunku do mnie nigdy nie był agresywny, co najwyżej w żartach, ale wiedziałem, że nie mam szans, jeśli rzuci się na mnie z łapami.

- Klękaj - Strzała przerwał milczenie krótką komendą.

Patrzyłem na niego z wytrzeszczonymi oczami.

- Na kolana powiedziałem - zniecierpliwił się.

Przez krótką chwilę rozważałem ucieczkę, ale szybko odrzuciłem ten pomysł. Strzała był ode mnie silniejszy. Poza tym, coś w jego oczach sprawiło, że nie miałem odwagi się mu postawić. Z drżącymi kolanami, klęknąłem na ziemi. Byłem pewien, że zaraz dostanę po ryju.

Strzała podszedł do mnie bez słowa. Chciałem coś powiedzieć, wytłumaczyć się, przeprosić, sam nie wiem za co, ale język uwiązł mi w gardle. Patrzyłem na zbliżającego się, górującego nade mną dresika.

Zatrzymał się tuż przed moim nosem, tak że miałem twarz centralnie przed jego kroczem. Patrzył na mnie z góry jak na psa. Wyglądał zajebiście.

- Układ jest prosty - odezwał się Strzała - Zrobisz mi gałę tu i teraz i twój pedalski sekret jest bezpieczny.

Nie mogłem uwierzyć własnym uszom. Spojrzałem mu prosto w oczy. Te zajebiście piękne, czarne oczy. Mój kumpel, z którym jeszcze wczoraj wygłupiałem się na lekcjach, świdrował mnie teraz władczym spojrzeniem i trzymał swoje krocze centymetry od mojej twarzy. Moje nozdrza złapały jego zapach.

Zjechałem wzrokiem w dół. Wybrzuszenie w czarnym dresie Strzały rosło na moich oczach. Uświadomiłem sobie z pełną mocą, że kutas mojego najlepszego kumpla znajduje się tuż przed moim nosem. Odruchowo zamknąłem oczy i zrobiłem głębszy wdech, zaciągając się jego zapachem - spoconym, lekko słonym, samczym aromatem.

- No dawaj, przecież obaj wiemy, że tego chcesz - rzucił Strzała i klepnął mnie niecierpliwie w policzek.

W moim mózgu szalała burza. Mój kumpel, z którym znaliśmy się praktycznie odkąd byliśmy małymi gnojkami z osiedla, stał teraz nade mną ze sztywniejącym kutasem i kazał ojebać sobie gałę. Mimo strachu i upokorzenia, poczułem jak budzi się we mnie coś jeszcze - poczułem jak moja własna pałka zaczyna sztywnieć i rozpychać ortalionowy dres.

- Bierz się do roboty - ponaglił mnie Strzała i docisnął moją twarz do swojego krocza.

Zaciągnąłem się jeszcze raz, głęboko, przez czarny dres kumpla. Ostry męski zapach uderzył moje nozdrza. Coś we mnie pękło. Zapomniałem o tym, że klęczę w środku parku, gdzie w każdej chwili ktoś może przyjść i nas nakryć. Teraz liczyło się tylko jedno - dać Strzale to, czego chce.

Wystawiłem język i zacząłem lizać go przez dres. Przejechałem jęzorem po całej długości kutasa w górę i w dół, a potem jeszcze raz. Nawet przez materiał czułem jego smak. Zadrżałem na myśl o tym, że za chwilę poczuję go w ustach.

Strzała przyglądał mi się z rosnącym uśmiechem. Był wyraźnie zadowolony ze swojego pomysłu. Nie wiem, czy planował to od dawna, ani od jak dawna o mnie wiedział. Nie miałem też pojęcia co zamierzał ze mną zrobić później. W tamtym momencie, w ogóle się to nie liczyło. 

Po chwili, Strzała wyciągnął swoją twardą pałę ze spodni i uderzył mnie nią w twarz. Odruchowo, jak zaczarowany, otworzyłem usta i wystawiłem lekko język. Strzała uśmiechnął się drwiąco na ten widok. 

- Pewno od dawna marzyłeś, żeby go possać, co pedale?

Plask. Kolejne uderzenie kutasem w twarz. Plask. I kolejne, tym razem z drugiej strony. Plask. Czułem jak policzki mnie pieką. Sam już nie wiedziałem, czy od kutasa, czy ze wstydu.

- Przyznaj się, od lat już o tym fantazjowałeś, co?

Nic nie odpowiedziałem. Mój wzrok utkwiony był w mokrym od precumu kutasie, który dyndał mi przed twarzą. Lepka strużka śluzu ciągnęła się od mojego policzka do czerwonej główki. Nie musiałem odpowiadać. Strzała doskonale znał prawdę, czytał mnie jak otwartą książkę. Tak, Strzała był dla mnie idealnie męskim kolesiem, który imponował mi odkąd tylko go poznałem. Wiele razy wyobrażałem sobie, jaką ma pałę, jak smakuje. Fantazjowałem o tym, że upiję go kiedyś na imprezie i będę mógł zobaczyć go nago, albo że najebany pozwoli mi kiedyś wymasować sobie stopy. Któregoś razu po w-fie odważyłem się nawet zaciągnąć zapachem jego przepoconych najaczy, kiedy Strzała brał prysznic. Ale nigdy nie podejrzewałem, że da mi ojebać sobie gałę.

- Łykaj go.

Dwa razy nie musiał powtarzać. Zabrałem się do roboty. Nigdy wcześniej nie miałem kutasa w ustach - działałem instynktownie. Objąłem jego główkę ustami i zacząłem ją ostrożnie lizać, rozkoszując się smakiem precumu. Moja pała zaczęła sama puszczać soki i rozrywać mi gacie.

- Łykaj go głębiej, masz się nim dławić.

Zacząłem ruszać głową w przód i w tył. Połykałem kolejne centymetry kutasa swojego kumpla i delektowałem się jego smakiem. Był obłędny. Próbowałem wcześniej własnej spermy i niuchałem na próbę własne przepocone gacie, ale to było nic w porównaniu ze smakiem i aromatem prawdziwego samca. Momentalnie poczułem się totalnie zniewolony tymi doznaniami. Ssałem chuja Strzały ochoczo i z zapałem, z każdym ruchem połykając go coraz więcej. Chciałem, żeby był ze mnie zadowolony. Łykałem kolejne centymetry i walczyłem z odruchem wymiotnym.

- Patrz mi w oczy - rzucił z góry.

Do tej pory wstydziłem się podnieść wzrok, ale na te słowa spojrzałem prosto w jego oczy, nie wypuszczając kutasa z ust. W spojrzeniu Strzały było coś onieśmielającego, ale jednocześnie maksymalnie podniecającego. Jęknąłem cicho, z kutasem w mordzie. Nie potrafię tego wytłumaczyć, ale w jednym momencie przestałem widzieć w Strzale swojego kumpla, a zamiast tego zobaczyłem swojego Pana, właściciela, oprawcę, który może ze mną zrobić co tylko chce. Kurewsko mnie to podjarało. Chciałem go zaspokoić, pokazać mu, że jestem mu oddany i zrobię dla niego wszystko.

- Powiedziałem, że masz się nim dławić.

Zabrał swojego kutasa i uderzył mnie otwartą dłonią po mordzie, tym razem mocno, aż zadzwoniło mi w uszach. Odruchowo złapałem się za twarz, w miejscu gdzie rósł czerwony ślad, ale Strzała szybko odtrącił moją dłoń.

- Zabieraj łapy i otwórz ryj. Masz mi patrzeć w oczy cały czas, suko - powiedział głośno i wyjebał mi kolejnego lepa w twarz.

Tym razem przyjąłem cios i wytrzymałem dzielnie spojrzenie, chociaż twarz zajebiście mnie piekła od uderzenia. Oczy zaszły mi łzami.

Strzała uśmiechnął się drwiąco.

- Morda szeroko powiedziałem.

Otworzyłem szeroko usta, cały czas patrząc swojemu oprawcy prosto w oczy. Sam już nie wiedziałem, czy trzęsę się ze strachu czy podniecenia. Strzała chwycił moją szczękę w jedną dłoń, a drugą załadował mi kutasa prosto w gardło. Nie pierdolił się, próbował wepchnąć od razu całego.

Targnął mną odruch wymiotny, ale walczyłem z całych sił, żeby zmieścić całego. Nie chciałem pokazywać słabości, chciałem mu udowodnić... sam nie wiem co. Dzielnie łykałem kutasa, chociaż Strzała wpychał tego bydlaka za każdym razem coraz głębiej. Czułem jego twardą, wyprężoną pałę na moich migdałkach.

- Szerzej ryj! Otwieraj gardło, szmato - rzucił ostro i dopchnął swoją pałę aż po same jajca.

Starałem się jak tylko mogłem. Czułem piekący ból w gardle, po policzkach ściekały mi łzy. Mimo to, brałem kutasa swojego Pana jak tylko potrafiłem najgłębiej. Zresztą, nie dawał mi dużego wyboru. Ładował swojego bydlaka na siłę.

- Ja pierdolę, ale zajebiste uczucie - stękał głośno, kiedy ściany moje gardła zaciskały się na jego chuju w odruchu wymiotnym.

Wyraźnie rozkoszował się tą sytuacją. Cieszyły go moje konwulsje i oznaki wysiłku. Dławienie mnie twardą pałą sprawiało mu satysfakcję jakiej chyba nigdy nie czuł. Czułem jak jego kutas pulsuje w moim gardle i napina się do granic możliwości.

- Ooo tak, kurwa! Wytrzymaj jeszcze chwilę, suko.

Moje ciało protestowało. Gardło zaciskało się próbując wypchnąć intruza, żołądek skręcał się i podjeżdżał do góry, ale walczyłem z całych sił. W tamtej chwili liczył się tylko Strzała, tylko jego przyjemność miała znaczenie. Musiałem wytrzymać, dla niego.

- Zaraz dojdę - jęczał cicho, a jego uda zaczęły drżeć.

Nie byłem w stanie wytrzymać już dłużej. Twarda pała blokowała mi drogi oddechowe, zaczynało brakować mi tlenu. Moja twarz zrobiła się cała czerwona. Moje oczy szukały błagalnie oczu Pawła. Odruchowo chwyciłem go za uda i próbowałem odepchnąć.

- Trzymaj go w mordzie, pedale, bo cię zapierdolę - złapał mnie mocno za szczękę i nie pozwolił mi się cofnąć.

Uścisk Strzały był silniejszy. Przyciskał moją głowę z całej siły do swojego krocza i dosłownie dusił kutasem. Nie zamierzał puścić. Był już blisko. Czułem jak sperma gotuje mu się w jajach. Czułem jak jego gorący kutas pulsuje głęboko w moim gardle. Czułem jak pręży się gotów do strzału, aż wreszcie - kiedy myślałem, że już się uduszę i zginę z chujem w buzi - poczułem jak sztywnieje ostatni raz i strzela. 

Gorąca sperma zalała moje gardło. Strzała zaczął posuwać biodrami, tłocząc swój gęsty klej prosto we mnie. Patrzył mi w oczy i wiedziałem, że nie mogę odwrócić wzroku, nawet mimo łez cieknących mi po policzkach. Kiedy strzelił po raz ostatni, ryknął w ekstazie. Chyba nigdy w życiu nie miał takiego wytrysku.

Ja nie miałem innej opcji jak tylko połykać grzecznie kolejne ładunki spermy. Nie musiałem nawet specjalnie pracować językiem. Strzała trzymał chuja przez cały czas tak głęboko w moim gardle, że ledwie czułem smak jego kleju. Wreszcie, po kilkunastu sekundach, które trwały chyba całą wieczność, wyciągnął swojego kutasa i puścił moją twarz.

Od razu opadłem na cztery ręce i zacząłem kaszleć. Wciągałem łapczywie powietrze i krztusiłem się własną śliną. Dłuższą chwilę zajęło mi dojście do siebie. Zdecydowanie nie tak wyobrażałem sobie pierwsze gałowanie w życiu.

- Spisałeś się zajebiście - odezwał się w końcu Strzała, kiedy już przestałem charczeć i uspokoiłem trochę oddech. On sam oddychał ciężko, jakby przebiegł właśnie trzy osiedla spierdalając przed psiarnią.

Spojrzałem w górę. Stał przede mną, z kutasem nadal wyciągniętym na zewnątrz. Uśmiechał się. Tym razem nie z drwiną czy pogardą - uśmiechał się, tak jak zawsze się uśmiechał, kiedy paliliśmy razem fajki, albo piliśmy browara pod blokiem. Uśmiechał się jak mój najlepszy kumpel, Paweł.

- Nawet nie podejrzewałem, że mi tak zajebiście obciągniesz, stary - kontynuował - No już nie patrz na mnie taki zszokowany. I możesz nie udawać, że ci się nie podobało.

Skinieniem palca pokazał na moje krocze i dopiero teraz przypomniałem sobie, że nadal mam mega erekcję. Mój ortalionowy dres przemókł na wylot od precumu.

Paweł zrobił krok do przodu i znów zbliżył się swoim kutasem niebezpiecznie blisko mojej twarzy.

- Układ jest prosty, tak jak mówiłem. Nadal jesteśmy kumplami, nikomu nic nie powiem. Po prostu od dzisiaj będziesz mi spuszczać klej z gały, kiedy tylko będę mieć ochotę. Będziesz moim prywatnym pedałem.

Nie mogłem uwierzyć własnym uszom. Patrzyłem na górującego nade mną dresiarza, którego kutas był jeszcze lekko ujebany spermą, zaledwie centymetry od mojej twarzy. Uśmiechał się, był wyraźnie zadowolony. Był zadowolony... ze mnie.

- Nooo, tak trzymać, uszy do góry - poklepał mnie żartobliwie po policzku, jak psa który grzecznie aportował patyk. Czułem się zmęczony i obolały... tylko dlaczego czułem się też dumny i spełniony?

- A teraz poleruj do czysta, suczko. Sam się nie wyliże.


Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Kumpel do ruchania 10

Kumpel do ruchania 9